Jacek Jagielski, Ryszard Ługowski,
Jarosław Perszko „Ślady pamięciowe”
Dorota Perszko
ŚLADY PAMIĘCIOWE
Czy w obszarach pamięci jesteśmy w stanie doszukać się prawdy? Czy traktując pamięć jako katalog naszych doświadczeń możemy uznać jej autorytet, jako tej, która staje się dowodem na pewne istnienie doświadczenia o własnym miejscu i czasie? Z pewnością tak. Bo to właśnie pamięć jest naturalnym i przyrodzonym każdemu punktem odniesienia w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o czas przeszły dokonany. Wydaje się nader oczywiste, że jest narzędziem, po które dobrowolnie sięgam i które odkładam. Pamięć służy reprodukcji, przypomnieniu, rozpoznaniu.
Jednak pamięć jest też władzą – władzą umysłu, zdolnego zapamiętywać, magazynować i odtwarzać informacje o doświadczeniu. Jest wyższością nad wiedzą i umiejętnościami. John Irving niegdyś stwierdził: Wydaje ci się, że jesteś panem swojej pamięci, ale to odwrotnie – pamięć jest twoim panem. Co zatem jeśli utwierdzone w przeszłości doświadczenie zaciera swój czas i swoje miejsce wraz z utratą pamięci? Co jeśli konfabuluje, fałszuje, gubi zeznania…? Jeśli (re)produkuje, zapomina, nie rozpoznaje…? Wraz z utratą pamięci tracę wiedzę, historię, tożsamość…
ŚLADY PAMIĘCIOWE, zwane inaczej epizodami, to w psychologii kognitywnej zdarzenia posiadające swoją lokalizację przestrzenną i czasową, świadomie osadzone w pamięci długotrwałej. Są to wydarzenia, w które jednostka angażuje się osobiście. Dosłownie ślad jednak ze swej natury to pewna pozostałość. Znak, dowód istnienia, pamiątka czegoś co miało miejsce w czasie przeszłym i sygnalizuje swoją obecność w teraźniejszości. To jednocześnie komunikat, namacalny czy widoczny sygnał, jak odcisk stopy na śniegu, który nieuchronnie czy przypadkowo traci swą obecność, historię, miejsce.
Wystawa Jacka Jagielskiego (Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu), Jarosława Perszko (Wydział Architektury Politechniki Białostockiej) i Ryszarda Ługowskiego (Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach) w Galerii XX1 w Warszawie koncentruje się na ambiwalencji roli pamięci, rozpiętej pomiędzy władzą, autorytetem a nośnikiem iluzji. Prezentuje miejsce sztuki, która wchodzi w polemikę z trwałym od starożytności toposem exegi monumentum. To pokaz twórczości, które badają relatywność mechanizmów pamięci, odnoszących się jednakowoż do sfery życia, ale i samej sztuki – problemu materiału twórczego, podmiotu autora i jego obecności w dziele.
Ryszard Ługowski – Złoty Luksus, 1999
Przewrotna i dość gorzka w wymowie instalacja Ługowskiego to umieszczona na tle żółtej ściany klatka/podajnik z kostkami szarego mydła oraz znajdująca się obok przedwojenna forma do jego produkcji z przewieszoną różową zasłoną prysznicową. Umieszczenie obiektów tuż przy wejściu do galerii sugeruje wstępującym uczynienie gestu obmycia – rytuału dokonywanego w wielu kulturach w wyrazie szacunku do miejsca i osób już w nim obecnych. Niepokojąca forma instalacji obnaża jednak podstawowy błąd, zrodzony w oczekiwaniu na obmycie. Kostka gotowa do wyjęcia z podajnika to de facto bryła wosku, do złudzenia przypominająca fakturą, kolorem, zapachem, nieskazitelnością formy szare mydło. Poprzez iluzję przedmiotu, dochodzi więc do absolutnego przekłamania i zakłócenia ugruntowanej wiedzy i związanych z nią oczekiwań. Przedmiot z życia codziennego nagle traci swoją użyteczność, funkcję, do jakiej został powołany. Zdawałoby się, że poza doskonałą kopią swego pierwowzoru, jego znaczenie nie niesie nic, poza własną wizualnością. Szlachetność tkwi przede wszystkim w negatywie formy do mydła, waloryzując niejako sam proces powstawania. Ironicznie, woskowe seryjne obiekty niosą w sobie jednak inny potencjał – możliwość uwiecznienia w metalu w procesie odlewniczym.
Jarosław Perszko – one and one hundred butterflies, 2013
100 elementów umieszczonych na ścianie to odlana w stopie cynkowo-ołowiowym zmultiplikowana kostka masła. Jeden obiekt, utrwalony w formie, z której pochodzić może nieskończona ilość kolejnych. Problem multiplikacji, której poddany został przedmiot zaistniał tu w podwójnym wymiarze. Masło jest w pracy Perszko jedynie pretekstem do zastanowienia się nad statusem autonomiczności przedmiotu, zdjętego z taśmy produkcyjnej. Czy podlegając technologii powielania staje się on identycznie tym samym co poprzedni i następny z serii? Czy pochodząc z jednej i tej samej formy traci swoją samodzielność? Pojedynczy Butterfly nosi w sobie pamięć pierwowzoru, czy jednak każdorazowe powielenie i wydobycie z tej samej formy gwarantuje mu lustrzane podobieństwo wobec pozostałych? Bez względu na odpowiedź, istotny jest problem statusu ontologicznego pojedynczego obiektu, w który wpisany jest konkretny czas i miejsce, staje się niereprodukowalny i jednostkowy.
Jacek Jagielski – bez tytułu, 2013; Oklaski, 2013
Przeszło 700 nieregularnych okruchów niewypalonej gliny, odrywanych sukcesywnie od większego bloku, ułożonych rytmicznie na ziemi, w swej wizualnej strukturze tworzą niemal uporządkowaną strukturę tekstu. Tekstu, który „opowiada” pewną historię a przez to sam staje się historyczny. Każdy element to potencjalny fragment większej całości, jakby pozostawiony na ziemi w trakcie formowania glinianego modelu. Obiekt, powstały w ramach swobodnego modelunku to jednocześnie indywidualny, jednostkowy i niepowtarzalny element serii, cząstka pewnej produkcji. Glina jako organiczny (także wobec istoty ludzkiej) budulec, staje się tu nośnikiem utrwalonego w odcisku palca: czasu, myśli, procesu, aktu stworzenia. Obiekt, który powstać mógł jedynie wskutek dotyku artysty, zyskuje najbardziej osobistą, intymną wręcz treść. Średniowieczni budowniczowie tuż przed wypaleniem cegły odciskali swoją dłoń w jeszcze surowej glinie. Od setek lat gest ten więc podkreśla dwojaki walor przedmiotu artystycznego. Obok wewnętrznej rzeczywistości dzieła istnieje równoległa do niej – rzeczywistość twórcy. Ponadto dowodzi, że poprzez sztukę wyraża się to, co zdarzyć się może tylko raz, co stanowi okruch codzienności. 17 Oklasków wyeksponowanych na półce niczym trofea, konstytuują to, co na co dzień niemożliwe do uchwycenia – ślad radości, zadowolenia, dosłownie i w przenośni kształt oklasku, który niczym zdjęcie pamiątkowe, chciałoby się zatrzymać na zawsze. Odciski śródręcza artysty, wypalone w glinie, po raz kolejny uzmysławiają ambiwalencję pamięci jako medium – jej wagi dla budowania naszej własnej tożsamości oraz jej kruchą niestabilność.