Katarzyna Krzykawska #D4213D
#D4213D to parametr czerwieni flagi polskiej. Od pierwszej ustawy o symbolach narodowych wydanej w 1921 roku do dziś pojawiły się trzy różne oficjalne odcienie czerwieni; oprócz nich funkcjonują inne nieoficjalne odcienie używane powszechnie przez Polaków.
Połączenie motywu kwiatu i patriotyzmu ma długą tradycję i jest często stosowanym zabiegiem metaforycznym w twórczości literackiej, widocznie, zestawienie pięknego, ulotnego kwiatu i doli walczących o niepodległość i tożsamość narodową przemawiały do polskiej duszy.
Mak jest szczególny, bo dwoisty – z jednej strony – sielankowy i swojski, z drugiej – niebezpieczny przez swoje halucynogenne właściwości. Katarzyna Krzykawska
Najnowsza instalacja Katarzyny Krzykawskiej w Sali Kuchnia Galerii XX1 nastraja przedziwnie. Artystka po raz kolejny rozprawia się z kulturowymi, tym razem polskimi, symbolami – fetyszami. Przestrzeń białego kubika niewielkiej salki wystawowej stał się rodzajem rzeźby a rebours. Szukamy skojarzeń, zwielokrotniamy znaczenia, ale przede wszystkim zostajemy uwiedzeni jej wdziękiem od pierwszego spojrzenia.
Pierwsza scena filmu Davida Lynch'a Blue Velvet – idylliczny nastrój amerykańskiego, sennego miasteczka. Letni dzień, piękna łąka, dwoje młodych ludzi – pięknych rzecz jasna – nagle kamera znajduje szczegół – najazd – pośród trawy znajduje ludzkie, różowe ucho. Czujemy jego fizyczność, niemal namacalne ciepło. Makabra, surrealizm, groteska. Lynczowska poetyka to właśnie ten rodzaj absurdu, który upodobała sobie Krzykawska. Za jego pomocą dokonuje wiwisekcji polskich symboli. Czym są polne maki, biel, czerwień flagi narodowej jeżeli myślimy o nich li tylko w kategoriach narodowej martyrologicznej katorgi? Stają się niebezpiecznie zapiekłymi tabu, których normalne traktowanie, a więc szacunek, ale też trzeźwy osąd, konstruktywna krytyka są świętokradztwem. Stajemy się niewolnikami materii symboli. Martwe symbole przepotwarzają się w złowrogie fetysze, a wiadomo, że kiedy rozum śpi… Nie o samą fetyszyzację tu chodzi. Mentalność zakodowana takim sposobem pojmowania polskości jest szkodliwa mimo swej pozornej obotliwości. Artystka nazywa ten stan rzeczy naiwnością w pojmowaniu swojej narodowej tożsamości. Taka naiwność jest niebezpieczna, prowadzi do patologii i stoi w jawnej sprzeczności do etyki przekazu. Vide lampki wotywne z podobizną Jana Pawła II czy inne tego typu banalne gadżety uwłaczające wszelkim kategoriom estetycznym. Maki Krzykawskiej to antyapoteoza polskości naiwnej, zatrzymanej w chocholim tańcu przez niewiedzę, albo chęć zysku panujących nad maluczkimi umysłami tłumu demiurgów społecznego marktinu. Liczy się towar i możliwie największy target. Tytuł warszawskiej wystawy to kod barw narodowych. Głównym bohaterem instalacji jest polny mak, kwiat zwyczajny wyniesiony przez mitologię narodową do symbolu walki, krwi, bohaterstwa. Instalacja złożona z ciągów kwiatowych wykonanych z czerwonej krepy nawiązuje do ludowych tradycji zdobienia świętych obrazów. Rysunek wstęg oplata ściany i sufit niespokojnymi liniami, sugerując ruch oraz zamazując tektonikę wnętrza. Z krwistych girland wyłania się miejscmi drt niepoddający się swojemu papierowemu opakowaniu. Pozorna dekoracyjność. Całość dopełniają plastikowe muchy poprzyczepiane pomiędzy kwiatami oraz przysiadłe w plamach rozlanej czerwonej farby. Autorka okrasiła ten obraz dźwiękiem bzyczących natrętnie much. To już nie galeryjna przestrzeń wystawowa, ale umajony, narodowy mega fetysz, tabu gminne, który Krzykawska ustawia pod nowym kątem. Wystarczy pobyć chwilę aby poczuć duszność tej atmosfery – nieznośnej, ciężkiej, klaustrofobicznej. Artystka barwne i jawie rozprawia się z narodową mitologią. Przekonuje nas, że każda najwznioślejsza idea poddana banalizacji, pozbawiona pierwotnej szlachetności staje się karykaturą samej siebie, kiczem. Maki, te polskie kwiaty polne, te maki czerwone spod… zestawione z muchami, plamami rozlanej czerwonej farby ulegają ostatecznej profanacji. Użycie lichych, otwarcie sztucznych materiałów implikuje fałszywość sytuacji – to nie są te maki. A więc jest to profanacja pozorna, przeprowadzona na fetyszu a nie samym symbou, na tau a nie na wartości. Koherencja artystycznej wizji i jej wykonania sprawia, że instalacja Krzykawskiej jak pocisk rozpruwa nadymany balon polskiego pseudopatriotyzmu.
Ewelina Stanek
Katarzyna Krzykawska zajmuje sie rzeźbą, instalacją i grafiką. W jej pracach pojawiają się motywy "naturalnego" zestawionego ze sztucznym; zderzenia idei romantycznego, polskiego pejzażu i kiczu obiektów masowej produkcji wyrosłych na gruncie naszych wyobrażeń na ten temat. Ostatnie prace odnoszą sie do mentalnych gier z tradycją i tożsamością narodową.
Dyplom uzyskała na Wydziale Rzeźby krakowskiej ASP w roku 2000 i w Instytucie Sztuki AP w roku 1998. Obecnie pracuje na stanowisku adiunkta w Instytucie Sztuk Pięknych w Kielcach.
Swoje prace prezentowała na wystawach indywidualnych m.in.: (Galeria "Alles wird schoen", Hamburg 2010, Galeria XS, Kielce 2010, Galeria BWA, Rzeszów 2006, Galeria XX1, Warszawa 2004, Galeria XS, Kielce 2004) oraz licznych wystawach zbiorowych.
Uczestniczyła w wielu sympozjach i plenerach artystycznych m.in.: Arboretum Bolestraszyce, Galeria BWA w Bielsku Białej, Instytut Architektury i Urbanistyki PPWSZ w Nowym Targu, Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku.